Ubezpieczenie domu w PZU posiadam nieprzerwanie od 2006 roku. Przez wiele lat płaciłem składkę bardziej z poczucia obowiązku niż z potrzeby — do zeszłego roku nigdy nie musiałem zgłaszać żadnej szkody. Jednak sytuacja zmieniła się po tym, jak podczas koszenia trawnika kamień spod kosiarki uderzył w szybę okna, powodując miejscowe pęknięcie. Zdecydowałem się wówczas sprawdzić, jak naprawdę działa likwidacja szkód w PZU, zgłaszając także kilka innych drobnych problemów, które uzbierały się z czasem.
Zakres zgłoszonych szkód
Co zgłosiłem:
- pękniętą szybę w oknie,
- pęknięcie tynku nad oknem w miejscu łączenia z kasetą rolety,
- rysę na ścianie w salonie (pęknięcie ściany),
- uszkodzenie podbitki, która odleciała podczas jesiennych wichur.
Każda z tych szkód wymagała osobnego zgłoszenia, ponieważ formularz online w PZU dzieli je na różne kategorie (np. uszkodzenie dachu to inna opcja niż pęknięcie szyby). Sam proces rejestracji szkód był jednak szybki i intuicyjny — zdjęcia i opisy można przesłać bez wychodzenia z domu z aplikacji albo strony WWW (ja wybrałem stronę WWW).

Szyba i błyskawiczna reakcja
Ku mojemu zaskoczeniu, już następnego dnia po zgłoszeniu uszkodzenia szyby skontaktował się ze mną pracownik PZU. Zadano mi dodatkowe pytania i poproszono o numer konta do wypłaty odszkodowania. Oczywiście najpierw chciałem poznać wycenę szkody. Okazało się, że PZU działa według prostego modelu: wypłacają kwotę według własnej kalkulacji, a jeśli naprawa będzie droższa, różnicę pokrywają po przesłaniu faktury. Całość przebiegła sprawnie i bez zbędnej biurokracji.

Weryfikacja przez rzeczoznawcę
Pozostałe szkody wymagały wizyty rzeczoznawcy. Ustaliliśmy termin, a jego wizyta trwała nie dłużej niż pół godziny. Pomierzył pomieszczenia, obejrzał pęknięcia, zrobił zdjęcia i zapisał kolor farby na ścianach (sam nie wiem po co, ale domyślam się, że ma to wpływ na wycenę – może malowanie ściany kolorowej jest droższe niż białej?).
Wypłata odszkodowania i moje naprawy
Ostateczna wycena wszystkich zgłoszonych szkód wyniosła około 5 000 zł. Wystarczyło to na naprawy we własnym zakresie. Szybę wymieniłem z pomocą fachowca, ale resztę zrobiłem sam — zaszpachlowałem i pomalowałem salon, naprawiłem uszkodzenie przy rolecie, a podbitkę zamocowałem samodzielnie. Całość zajęła mi dwa dni i kosztowała mniej niż suma odszkodowania.
Uwagi
Miałem problem po wypełnieniu zgłoszenia przez WWW, bo nie było widać od razu mojej szkody w aplikacji. Zgłosiłem ją jeszcze raz i okazało się, że zduplikowałem zgłoszenie. Dlatego lepiej poczekajcie chwilę, bo Wasze zgłoszenie może tam być, mimo, że nie widać go na liście aktualnych spraw.

Podsumowanie
Z mojego doświadczenia wynika, że ubezpieczenie domu w PZU to świetna inwestycja. Proces zgłaszania szkód jest prosty, wypłata szybka, a obsługa klienta pomocna i rzeczowa. Przy rozsądnej składce można liczyć na realną pomoc w kryzysowej sytuacji. Zdecydowanie polecam wszystkim właścicielom domów!
1 thoughts on “Moje doświadczenia z ubezpieczeniem domu w PZU”
Niezadowolony
(27 stycznia 2025 - 22:37)No ja akurat miałem zupełnie inne doświadczenia z PZU. Wpis wygląda mi na tanią reklamę ubezpieczyciela